Poznajcie Blankę.

Dziewczynka urodziła przez cc. Po porodzie ważyła 3830 g i była oceniona na 9 pkt Apgar.

CC było zaplanowane wcześniej. Pewna dolegliwość kobiety nie pozwalała na to, aby poród odbył się drogami natury.

Mama Blanki jest bardzo wrażliwa i boi się, że nie poradzi sobie z opieką nad córką, szczególnie po takim obciążającym zabiegu jakim jest cc. 

Gadżety

Przed porodem kupiła mnóstwo akcesoriów, które mają jej teraz pomóc w przetrwaniu tych pierwszych kilku dni.

Wiedza uzyskana na wielu forach internetowych przygotowała ją do tego, że będzie trudno.

Na szczęście jadąc do szpitala zapakowała ze sobą sporo rzeczy: kilka koszul do karmienia znanej firmy, wygodny, duży rogal, otulacz, rękawiczki niedrapki, maści na brodawki (3 rodzaje), krem do pośladków dla dziecka, 2 rodzaje pampersów (bo niektóre uczulają), laktator.

Butelki i woreczki do przechowywania pokarmu czekają w domu. Puszka mleka tak na wszelki wypadek również stoi w szafce.

Wróćmy do szpitala.

Zabieg przebiegł bez komplikacji, mama po porodzie na chwilę przytuliła swoją małą córeczkę, ale potem na kilka godzin zostały oddzielone od siebie.

Pierwsze karmienie

Kiedy już spotkały się ponownie, dziewczynka smacznie spała. W trakcie pobytu w oddziale regularnie dostawała mieszankę. 

Po krótkiej chwili Blanka się obudziła. Mama owinęła się ogromnym rogalem i położyła na nim dziewczynkę. Dziecko było zawinięte w kocyk, delikatnie poruszało główką, szukając źródła pokarmu. Przystawienie do piersi poszło zaskakująco dobrze. Blanka chwyciła brodawkę i zaczęła delikatnie ssać. Dala mamy nie było to najprzyjemniejsze, ale ból był do wytrzymania.

Zresztą dokładnie to opisywały dziewczyny w grupie na FB- karmienie boli!

„Zaciśnij zęby potem będzie lepiej. „

I w ten sposób Blanka wraz z mamą spędziły calutki dzień. Wprawdzie córeczka więcej spała niż ssała, ale każda próba wyjęcia brodawki z buzi kończyła się płaczem. Noc dla obu była trudna, brodawki bolały coraz bardziej, Blanka co chwilę zsuwała się z rogala, mocno bolała rana. 

Kryzys

Kryzys przyszedł dopiero rano. Z niewiadomego powodu piersi zaczęły okropnie boleć. Zrobiły się ogromne. Blanka zaczęła krzyczeć, bo nie mogła złapać piersi. Szarpała, kręciła głową, raniąc brodawkę. Mama zdenerwowana i obolała zaczęła płakać. Nie polepszyło to sytuacji. Po kilkudziecięciu minutach zrezygnowana poszła po butelkę.

Od personelu usłyszała, że ma natychmiast iść pod ciepły prysznic, ogrzać piersi, a potem odciągnąć mleko laktatorem.

Nakarmiła więc dziecko mieszanką (Blanka zjadła wszystko łapczywie i zasnęła) i poczłapała do łazienki.

Laktator

Prysznic niewiele pomógł, więc zdesperowana kobieta wyciągnęła laktator. Przyłożyła do piersi i włączyła maszynkę. Ból, który sprawiała Blanka podczas ssania pierś był niczym w porównaniu z tym, który przeszył brodawkę i wędrował w głąb piersi podczas użycia laktatora. Kobieta zacisnęła zęby, łzy pociekły po policzkach. 

Po kilu minutach pracy laktatora okazało się, że poleciało zaledwie kilka kropli. Kobieta przełożyła maszynę do drugiej piersi. Sytuacja się powtórzyła. Ból, łzy, kilka kropli w laktatorze.

Tyle czytała o kobietach laktatoroopornch, czyżby rzeczywiście to była ona?!?!

W międzyczasie Blanka się obudziła. Piersi bolą strasznie, prysznic i laktator nie pomógł. Dziecko domaga się jedzenia, wrzeszcząc wniebogłosy.

Tym razem musi się udać. Wyjechał cały asortyment: rękawiczki niedrapki, otulacz, pieluszka pod brodę, rogal wokół brzucha, uwolnienie piersi z koszuli i … dramat. 

Blanka wije się, mama płacze, piersi bolą, krótkie sekundy zassania brodawki ranią je jeszcze bardziej.

Nie udało się. Mama idzie po butelkę, Blanka szybko zjada, zasypia.

Znowu prysznic, znowu laktator, znowu ból, znowu kilka kropli. Jest coraz gorzej.

Powrót do domu

Po powrocie do domu szybkie pytanie do grupy na FB: dziewczyny, pomocy.

I tym sposobem pojawia się kapusta. Laktator chodzi jak oszalały, w międzyczasie okłady. 

Brodawki bolą coraz bardziej, niektóre porcje mleka (zresztą niewielkie) trzeba wylać, bo jest w nich krew. Żadna z polecanych maści nie radzi sobie z leczeniem brodawek.

Próby przystawienia dziecka to jedna walka. Blanka karmiona w większości mieszanką, czasami dostaje trochę mleka mamy, jak tylko uda się coś odciągnąć. Dziecko w tym wszystkim w sumie  jest spokojne. Zjada szybko, odbija, trochę ulewa, pomiędzy zasypia.

Ból

11 dnia po porodzie, w sobotę po południu  mama gorączkuje. Kobieta czuje się źle i jest słaba. Na skórze prawej piersi widoczne jest zaczerwienienie, rozległe. Ta część piersi bardzo boli, bardziej niż podczas pobytu w szpitalu. Dodatkowo piersi są strasznie twarde, a szczególnie ta boląca część.  Teraz już nic nie pomaga. Ani okłady, ani laktator, ani Blanka. Obawia się, że jak weźmie lek przeciwgorączkowy to zaszkodzi dziecku.

Zrozpaczona mama jedzie na SOR, gdzie po krótkim wywiadzie dostaje antybiotyk i zakaz karmienia dziecka piersią. To jest zapalenie piersi i przy tym antybiotyku nie można karmić. Ale trzeba odciągać. Na brodawki nikt nie popatrzył, a one dalej krwawią. 

Załamana mama wraca do domu. Bierze pierwszą dawkę leku, siada z laktatorem i płacze…

Blanka jest karmiona wyłącznie mieszanką, zgodnie z tym, co napisane zostało na puszce mleka modyfikowanego. Porcja mleka jest ogromna. Dziewczynka nie zjada całej, pręży się. Do tej pory rzadko ulewała, a teraz to i po karmieniu, a nawet jeszcze przed kolejnym karmieniem. Jeszcze więcej płacze i ma problem ze zrobieniem kupki. A na dokładkę budzi się głodna wcześniej niż powinna jeść. 

Błędne kółko. Mama płacze przy laktatorze, tato na zmianę nosi i karmi Blankę, zawezwana na pomoc babcia biega od jednego do drugiego.

W poniedziałek mama już nie gorączkuje. Zaczerwienienie na piersi trochę się zmniejszyło, ale twarde miejsca nie ustąpiły. Ta bardzo boląca część prawej piersi nadal mocno boli. Tylko brodawki są jakby trochę lepsze, ale co z tego, jeśli odciąganie dalej sprawia ból.

Po 5 dniach antybiotyk się skończył. Jest trochę lepiej, ale szału nie ma. Mama coraz rzadziej odciąga, pomimo utrzymującego się bólu piersi. Jest już zmęczona, zrezygnowana, Blanka i tak nie chce zasysać piersi. Z takiego spokojnego noworodka zmieniła się w mocno absorbujące dziecko.

Gorączka

Czy to koniec tej historii? 

Nie, jeszcze nie.

15 później mama ponownie zagorączkowała. Temperatura prawie 40 st. C, dreszcze, osłabienie.

Tym razem bez zaczerwienienia na piersi, ale ta prawa pierś od ostatniego zapalenia jest większa, wyczuwalne jest w niej duże zgrubienie.

Jest środek tygodnia, mama trafia do życzliwego chirurga. Na podstawie badania USG piersi rozpoznano duży, wielokomorowy ropień. Jeszcze tego samego dnia mama jest operowana. 

Blanka jest w domu pod opieką taty i babci.

Czy to wszystko musiało się tak skończyć?

Korzystałam z:
Wiedzy zdobytej przez lata pracy.

Informacja administratora bloga

Administrator bloga informuje, że wszelkie materiały publikowane na blogu, lub w ramach kont bloga na portalach społecznościowych, a pochodzące z Bloga, mają jedynie charakter materiałów poglądowych. Przedstawione opisy konkretnych sytuacji i przypadków są opisami przykładowymi, służą jedynie zobrazowaniu najczęstszych zagadnień i problemów, z jakimi spotykają się ciężarne, mamy karmiące czy w ogólności kobiety oraz ich rodziny. Nie są opisami konkretnych przypadków i osób. Jakiekolwiek podobieństwo tych opisów do konkretnych sytuacji czy osób, jest przypadkowe. Żadne zawarte na blogu materiały nie mogą być traktowane jako porady medyczne lub jako alternatywa dla porad medycznych. W żadnym razie nie mogą stanowić podstawy do przerywania trwającego leczenia lub kwestionowania zaleceń lekarskich. Konkretne przypadki dotyczące zagadnień medycznych, w tym oceny stanu zdrowia lub związanych z nim zaleceń, czytelnik Bloga powinien zawsze skonsultować z lekarzem lub innym uprawnionym przedstawicielem służby zdrowia.

Może Ci się spodobać

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.