Beata żyje w dostatku.

.

Córeczka

Dziewczynka urodziła się siłami natury, z mc 3450 g, po porodzie oceniona na 10 pkt. w skali Apgar.

Jest drugim dzieckiem, w domu jest starszy brat. Chłopczyk był karmiony piersią do 8 miesiąca życia.

Po urodzeniu Beaty mama miała wrażenie, że pokarmu jest zbyt mało. Ze strachu nawet jeden raz podała dziecku mieszankę w butelce.

Synek

Po powrocie do domu stęskniony synek nie mógł oderwać się od mamy. Od razu zażyczył sobie wspólnego poczytania bajki. Bardzo się zdziwił, gdy mama powiedziała, że bajeczkę poczytają wieczorem, do snu, a teraz poprosi młodego braciszka o pomoc w opiece nad siostrą.

Widząc smutną minkę dziecka, tatuś przejął inicjatywę. Poprosił chłopczyka, żeby się nie martwił. Obaj podzielą ważne zadania między siebie, np. tata będzie nosił siostrę, a on będzie śpiewał piosenki. Teraz oboje będą opiekunami dla dziewczyn, ponieważ mama jest osłabiona po porodzie, a Beatka jest tak malutka, że nie potrafi jeszcze mówić.

Braciszek początkowo z niechęcią spoglądał na zawinięty tobołek leżący w łóżeczku. Szczególnie, że ten tobołek zaczął popłakiwać i ruszać się!

Zachęta ze strony rodziców zadziałała i chłopczyk zaczął obserwować rodziców. To małe stworzenie wyglądało jak laleczka, którą widział u kuzynki. Tylko że tamta lalka się nie ruszała, a ta się rusza! Dziwna sprawa.

Powolutku wyciągnął rękę i pogłaskał małą nóżkę. Odsunął się gwałtownie, gdy tata odchylił pieluchę. Bleeee…

Mama posadziła chłopczyka obok siebie, przytuliła mocno i powiedziała, że teraz nakarmi siostrę cycuszkiem. Tak jak kiedyś jego. Na pytanie czy pamięta, jak jadł mleczko od mamy, zgodnie z prawdą odpowiedział, że nie pamięta.

Karmienie

Kobieta odchyliła pierś i przytuliła córeczkę. Intensywna fala emocji spowodowała mrowienie w piersiach i nagle krople mleka zaczęły płynąć po skórze, zalewając bluzkę z drugiej strony.

Beata otworzyła buzię, płytko złapała brodawkę i zaczęła połykać strumień mleka. A z drugiej piersi leciało, leciało, leciało…

To płytkie uchwycenie brodawki było bolesne, więc kobieta jeszcze raz podała pierś, tym razem głębiej. Duże ilości mleka zaczęły pojawiać się w buzi dziecka. Beata zaczęła łapczywie ssać. Chłopczyk przyglądał się wszystkiemu zdziwiony. 

Po chwili dziewczynka zaczęła się denerwować. Popłakiwała, zasysała, puszczała, denerwowała się. Zaniepokojona mama przerwała karmienie i zaczęła nosić dziewczynkę, aż ta się uspokoiła.

Kolejne karmienia nie były lepsze. Na dokładkę Beata zaczynała się denerwować już w momencie układania przy piersi. Najpierw był płacz, kręcenie głową, dziobanie brodawki. Wierzgała nóżkami, machała rączkami, odpychała się od piersi. Po wielu próbach przystawienia płytko chwytała, co sprawiało mamie ból. Znowu trzeba było wyciągać pierś i podawać ponownie. Brodawki zaczynały już boleć. Po przystawieniu dziewczynka ssała łapczywie, głośno, często puszczała pierś, krztusiła się, ulewała.  Pomiędzy przystawieniami mleko tryskało na twarz dziecka, a z drugiej piersi płynął strumień. Dodatkowo każdy taki incydent powodował płacz i jeszcze trudniejsze przystawienie. Po każdym karmieniu mama lub tata nosili Beatę, ale w większości przypadków niewiele to dawało. Na dokładkę słychać było przelewania w brzuszku.

Dokarmiać?

Zdesperowani rodzice nawet 2 razy spróbowali dokarmić córkę mieszanką, ale Bogna zjadła tylko po 30 ml.

Rodzice wbrew wszystkiemu mieli wrażenie, że dziewczynka jednak się nie najada.

Na szczęście pomiary mc wykonywane podczas wizyt patronażowych nie potwierdzały tych obaw. Dziewczynka o dziwo przybierała na wadze, nawet bardzo dobrze przybierała.

Zakup chusty do noszenia oraz fachowy instruktaż były przydatne, ale dziewczynka w chuście u mamy lub taty wytrzymywała tylko przed południem. Popołudnia i wieczory to był koszmar! Nawet smoczek do uspokajania nie pomagał. Zresztą Beata od razu go wypluwała.

Odciągać?

Piersi mamy wzbierały aż do bólu, więc kobieta postanowiła przynosić sobie ulgę poprzez odciąganie laktatorem. Na początku robiła to po karmieniu, szczególnie z tej drugiej piersi, z której dziewczynka nie piła. Ilości mleka były duże. Dlatego mama postanowiła odciągać również pomiędzy karmieniami. Wchodziła pod ciepły prysznic- część mleka już tam płynęła sama, potem jeszcze siadała z laktatorem. Odciągnięcie 160 – 180 ml podczas jednej sesji nie było niczym trudnym.

A przy okazji tym zebranym mlekiem można było w każdej chwili dokarmić Beatę.

Tyle pracy, a efekt?

Czy te wszystkie zabiegi stosowane przez rodziców poprawiły komfort karmienia i czy Beata była spokojniejsza przy piersi? Niestety nie. Płakała jeszcze bardziej, prężyła się, odginała. I kilka razy dziennie robiła kupkę. Ledwo zmienili pampersa, a tu już słychać bulgotanie. 

Dlatego mama postanowiła dodatkowo zacząć odciągać mleko tuż przed karmieniem. Początkowo zdawało się, że efekt jest dobry, Beata jakby mniej się na początku denerwowała. Ale niestety po chwili wszystko zaczynało się od nowa. Pomiędzy karmieniami nie spała, ciągle była na rękach. Rodzice sądzili, że to kolki, więc zaczęli stosować specyfiki antykolkowe.

Dodatkowo dziewczynka tak intensywnie zaczęła ulewać, że rodzice się przestraszyli, że jest chora. 

W 6 tygodniu życia miała wykonane USG jamy brzusznej, które było prawidłowe.

Trochę trudno było to wszystko znieść, bo na dobrą sprawę nie dało rady odłożyć Beaty do łóżeczka, do tego, na okrągło mycie jak nie laktatora to butelek, a w międzyczasie wielokrotne przebieranie pieluchy, bo od tych licznych kupek stale były odparzone pośladki.

Ostatnią deską ratunku dla rodziców miała być dieta mamy. 

Restrykcyjna: bez całej ósemki alergenów pokarmowych. 

Taką radę dostali. Ma to pomóc w uregulowaniu stolców, ustąpieniu kolek i ulewań.

Tak na koniec.

Jak myślicie? Czy ta dieta pomogła?

Wróćmy na chwilę do braciszka. Zastanawiacie się jak on to wszystko znosi?

Korzystałam z:
Wiedzy zdobytej przez lata pracy.

Informacja administratora bloga:

Administrator bloga informuje, że wszelkie materiały publikowane na blogu, lub w ramach kont bloga na portalach społecznościowych, a pochodzące z Bloga, mają jedynie charakter materiałów poglądowych. Przedstawione opisy konkretnych sytuacji i przypadków są opisami przykładowymi, służą jedynie zobrazowaniu najczęstszych zagadnień i problemów, z jakimi spotykają się ciężarne, mamy karmiące czy w ogólności kobiety oraz ich rodziny. Nie są opisami konkretnych przypadków i osób. Jakiekolwiek podobieństwo tych opisów do konkretnych sytuacji czy osób, jest przypadkowe. Żadne zawarte na blogu materiały nie mogą być traktowane jako porady medyczne lub jako alternatywa dla porad medycznych. W żadnym razie nie mogą stanowić podstawy do przerywania trwającego leczenia lub kwestionowania zaleceń lekarskich. Konkretne przypadki dotyczące zagadnień medycznych, w tym oceny stanu zdrowia lub związanych z nim zaleceń, czytelnik Bloga powinien zawsze skonsultować z lekarzem lub innym uprawnionym przedstawicielem służby zdrowia.

Może Ci się spodobać

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.